Odporność
Mam to szczęście, że cały czas pracuję z ludźmi, ludzie przychodzą i opowiadają mi różne historie.
O kobiecie, która ma ponad 80 lat i od wiosny nikt z rodziny jej nie odwiedza, od miesięcy nie widziała dzieci i wnuków, zakupy zostawiają jej w korytarzu, rzekomo po to by ją chronić przed zakażeniem. Rodzina uważa, że ma depresję.
O innej kobiecie, której od wiosny nikt nie mógł odwiedzić w DPS-ie, nie umiała już obsługiwać telefonu, więc nie miała żadnego kontaktu z bliskimi. Niedawno zmarła, podobno na koronawirusa. Równie dobrze mógł ja zabić zwykły katar. Izolacja jej nie uchroniła, a pewnie była dużo bardziej nieszczęśliwa przez ostatnie miesiące życia.
Chcielibyście tak żyć?
Samotność zabija. Porównuje się jej działanie do wypalania kilkunastu papierosów dziennie. Niewątpliwie skraca życie. Moim zdaniem jej działanie jest dużo bardziej dewastujące.
W medycynie chińskiej, gdy mówimy o odporności, to mówimy o Wei Qi, Jing Qi i Shen Qi.
Wei Qi to energia obronna, gdy np. atakuje nas zimny wiatr, to wei Qi zamyka pory skóry, by ten patogen nie mógł wniknąć do wnętrza ciała.
Jing Qi to nasza konstytucja, materiał genetyczny, zasoby.
Shen Qi to umysł, duch, duchowość, ma związek z miłością.
Z tych trzech NAJWAŻNIEJSZE JEST SHEN QI.
Shen dzieli się na Niebiańskie Shen i Ziemskie Shen.
Niebiańskie Shen- to odkrycie swojej własnej drogi życiowej, misji, tego co mamy zrobić w tym życiu. To otwarcie na wolę Nieba i poczucie głębokiej łączności z czymś większym od nas. To współczucie dla innych istot i bezstronność, traktowanie równo swoich i obcych. Wystarczy przypomnieć sobie twarz Dalajlamy, to jest człowiek, który uosabia Niebiańskie Shen.
Ziemskie Shen to RADOŚĆ, komunikacja z innymi, wyrażanie siebie. Zabawa, śmiech, taniec, ekspresja, związki, seks, radość z życia we wspólnocie z innymi. To błysk w oku, rozmowy, żarty.
Shen to element Ognia. Jeśli jest zaburzony, to dotyka to elementu Wody i pojawia się lęk.
W pracy widzę, że ci, którzy na co dzień pracują z ludźmi, wychodzą z domu, spotykają się z przyjaciółmi w ogóle nie ucierpieli psychicznie na tej epidemii. Funkcjonują tak jak przedtem.
A niektórzy z tych, którzy się odcięli, nie wychodzą, z nikim się nie spotykają, mają dużo lęków i nasilone objawy nerwicowe. Mieli je już wcześniej, ale teraz jest wyraźne pogorszenie. Jak ich leczyć, skoro podstawowa funkcja ich życia nie działa?
Wcale mnie nie dziwi, że w Niemczech mają teraz olbrzymi problem z dużą ilością zgonów na Covid w domach opieki. Ci ludzie umierają z samotności, każdy patogen może być dla nich zabójczy. Przypuszczam, że ten problem będzie dalej narastać.
Jak mówi jeden z moich nauczycieli Maimon Yair: zdrowienie zawsze przychodzi z pozytywnego miejsca.
Dlatego właśnie w święta życzymy sobie RADOŚĆI.